Teraz...
Jej wzrok koncentrował się na jego ustach. Były idealne. Miała ochotę scałować z nich całe zło tego świata. Pragnęła by te piękne usta już zawsze czuły się tylko szczęśliwe.
Ale teraz to niemożliwe. Zepsuła to.
Stał przed nią bezbronny, z miną zbitego psa. Cały czas wstrząsał nim dreszcz, a smutek emanował z każdej części jego ciała. Nigdy nie widziała jak płakał. Ten piękny, silny mężczyzna zawsze był ostoją spokoju, a teraz rozpadał się na jej oczach na kawałki. Miała ochotę wyrwać mu z ręki zdjęcie, które wszystko zepsuło.
Nie mogła na to patrzeć.
Domek letniskowy stał na skraju wsi. Otoczony wieloma jeziorami i ogromnym lasem tak pięknym, jakiego nigdy nie widziała. Mieli tam spędzić cudowny weekend, mieli być zupełnie sami. To miał być wyjazd pełen radości i beztroski. Tylko we dwoje.
Tak się jednak nie stało.
Biegła przed siebie ile sił w nogach, nie przejmowała się tym, że gałęzie ranią jej ciało. Należało jej się. Zatrzymała się dopiero wtedy, kiedy oddech nie pozwalał jej na więcej. Padła całym ciałem na mokry mech i zaczęła płakać rzewnymi łzami. Żałowała tego co zrobiła, chciała cofnąć czas, ale wiedziała, że to niemożliwe. Tak bardzo chciała mieć magiczną różdżkę, która pozwoliłaby jej jednym ruchem wymazać wszystko to co złe i zostawić tylko te najpiękniejsze chwile, które razem spędzili.
Sama nie wie ile czasu tak leżała. Czuła się zmarznięta, przemoczona, ale najgorsze co czuła, tkwiło w niej samej. Miała ochotę umrzeć. Nie chciała dłużej żyć z duszą przepełnioną kłamstwem, zdradą i złem. Była zła, na zewnątrz i w środku.
Należało jej się.
Wtedy...
To miała być ostatnia impreza sezonu, zakończenie lata i jej pożegnanie z życiem w nieczystości. Dwupiętrowy dom znajomych położony kilkanaście kilometrów od dużego miasta miał wszystko czego potrzeba by zrobić dobrą imprezę. Duży salon, elektryczny grill i niesamowity klimat. Tego dnia zebrali się tam ich najlepsi znajomi. Wszyscy świętowali zakończenie lata. Nie wiedzieli jednak, że on i ona świętują coś jeszcze. Był z niej dumny, wytrzymała już tak długo. Kochał ją całym sobą i nie wyobrażał sobie życia bez niej. Chciał jej pomóc i przekonał się, że to możliwe. Wiedział, że zrobiła to dla niego. Zdawał sobie sprawę, że sama w siebie nie wierzy i całkiem możliwe, że nigdy nie uwierzy.
Był jednak dobrej myśli.
Nie miał pojęcia, że kiedy zniknęła na chwilę, ktoś zrobił jej zdjęcie. Zdjęcie, które miało trafić w jego ręce kilkanaście dni później. Zdjęcie, które zniszczy wszystko, całą jego nadzieję. Tylko czy zniszczy miłość?
Teraz...
Został w domku zupełnie sam. Wieczór zbliżał się wielkimi krokami, a on stał jakby ktoś przybił go gwoździem do ziemi. W ręku cały czas gniótł zdjęcie. Nie był w stanie się ruszyć. Czuł się oszukany. Nie chciał tego, ale spojrzał na to zdjęcie ponownie. Wciągała na nim kreskę narkotyku, na tamtej imprezie. Kiedy i jak to się stało? Jak mogła tak go oszukać? Myślał, że mają to za sobą, że wszystko przepracowali. Miał ochotę zostawić ją w tym lesie na pożarcie wilkom. Chciał, żeby umarła. Zniszczyła wszystko, na co tak długo razem pracowali. Ponad rok żyła w czystości. Przecież nie wzięła do ust nawet papierosa, a teraz... Czuł się wypruty z emocji.
To się tak nie skończy.
Nie zostawi tak tego, nie pozwoli jej umrzeć. Decyzja zapadła. Ubrał się tak szybko jak mógł, wziął ze sobą latarkę, butelkę z wodą i wybiegł z domku na poszukiwania. Zmrok zapadał w dużo szybszym tempie niż mogłoby się wydawać. Słońce już dawno schowało się za horyzontem i kiedy myślał, że jego serce tak samo zamknęło się na tą miłość, poczuł, że stało się zupełnie odwrotnie. Poczuł, że dadzą radę, spróbują jeszcze raz i tym razem się uda.
Wiedział to.
Znalazł ją po dwóch godzinach. Zziębniętą, na skraju załamania. Znalazł swoją miłość, tą, która go zawiodła i zdradziła ich obu. Znalazł osobę, która sprawiła, że jednocześnie umarł i narodził się na nowo. Nie potrafił tego wytłumaczyć, ale moc, która w niego wstąpiła dała mu siłę superbohatera. Spojrzał na tą bezbronną istotę. Ona także go dostrzegła. Oboje nic nie powiedzieli, ale wiedzieli, że ten wieczór zmienił wszystko.
Później...
Już nigdy nie sięgnęła po narkotyki. Kiedy stanęła wtedy przed wyborem: on lub one, doskonale wiedziała co zrobić. Ten jeden raz, ta jedna chwila słabości podczas imprezy mogła zniszczyć wszystko. Mogła zepchnąć ją w przepaść, w kierunek, z którego nie było odwrotu. Teraz wiedziała, że wybór, który podjęła był najlepszym w jej życiu.
Powiedziała "tak" dla niego. To jedno słowo zmieniło wszystko, a wypowiadane na ślubnym kobiercu przed zgromadzoną na ich ślubie rodziną, było potwierdzeniem niezwykłej miłości jaką obdarzył ich ktoś z góry. Ktoś, kto od teraz już zawsze trzymał swoją niewidzialną i nadludzką rękę na pulsie ich życia.
___________________________________________________________
Nie mam nic na swoją obronę. Czasem po prostu lubię coś napisać...
Stylowa Misja
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz