Po raz kolejny Francoise Bourdin kusi nas swoją nową powieścią. Czy Anna uratuje małżeństwo i sprzeda odziedziczoną posiadłość, czy postawi w końcu na siebie i swoje marzenia?
Pełna emocji opowieść o skomplikowanych rodzinnych relacjach, życiowych zmianach i sile, jaką dają marzenia.
Ariana przez całe życie walczyła o odzyskanie rodzinnej posiadłości. Powrót do domu, w którym spędziła dzieciństwo, stał się jej obsesją. Po jej śmierci rezydencję otrzymuje w spadku bratanica Anna. To ona jako jedyna z całej rodziny zdawała się rozumieć Arianę i jej dziwactwa. Po odczytaniu testamentu krewni Ariany są oburzeni - wszyscy liczyli na spadek po ciotce. Z kolei mąż Anny chce jak najszybciej pozbyć się kłopotliwego dziedzictwa. Dom wymaga remontu, a koszty jego utrzymania są wysokie. Poza tym Paul obawia się zyskanej przez żonę niezależności. Anna nieoczekiwanie staje przed trudnym wyborem - przyjąć spadek, którego wszyscy jej zazdroszczą, czy sprzedać posiadłość i ratować swoje małżeństwo.
Są tacy autorzy, na których stawiam w ciemno. Jeśli widzę kolejną książkę napisaną przez Artura Urbanowicza - kupuję. Tak samo jest z Francoise Bourdin. Pierwsza książka tej autorki, jaką miałam przyjemność czytać i recenzować "Ogród Lorenza" urzekła mnie całkowicie i kiedy zobaczyłam kolejną nową książkę Bourdin "Testament Ariany" i jej cudowną okładkę - nie mogłam się oprzeć. Wiem, że nie ocenia się książki po okładce, ale Wydawnictwo Dragon zrobiło po raz kolejny niesamowitą grafikę, która wyróżnia się na półce i przyciąga oko. Bije od niej subtelność, tajemnica i ciepło. Dlatego ręce same sięgają po tą pozycję literacką z gatunku powieści obyczajowej.
W książce śledzimy losy Anny, która jako jedyna z rodziny niespodziewanie odziedziczyła spadek po zmarłej ciotce Arianie. To właśnie ona w ostatnich latach jej życia z przyjemnością umilała jej czas i tylko ona dbała o "starą wariatkę", jak zwykli mówić o niej pozostali członkowie rodziny. Ariana postanowiła odwdzięczyć się Annie i podarować jej swoją ogromną posiadłość, wraz ze spadkiem. I wszystko byłoby wspaniale, gdyby nie bunt męża spadkobierczyni, który był przeciwny przyjęcia schedy i zamieszkania w posiadłości. Czy małżonkom grozi rozwód? Niby prosta fabuła, ale przedstawiona w tak intrygujący sposób, że nie można się oderwać. Od razu mogę zdradzić, że zakończenie wskazuje na kolejną część, co na początku nieco mnie zirytowało, ale ostatecznie bardzo ucieszyło. Mam wrażenie i jednocześnie nadzieję, że za dwóch tomach się nie skończy, bo ta opowieść ma ogromny potencjał.
Co mnie zaskoczyło w tej książce? Na pewno obecność Ariany. Nie spodziewałam się, że ją poznam i było to miłą niespodzianką. Dzięki temu poczułam większą więź ze starą ciotką i łatwiej było mi zrozumieć późniejsze zamiary Anny i oddanie woli ukochanej krewnej. Bardzo podobał mi się ten zabieg z pierwszym rozdziałem poświęconym relacji Anny z ciocią w czasie rzeczywistym. Przeważnie w książkach pokazane jest to jako wspomnienie, a tutaj wszystko było tak jak lubię. Niby takie oczywiste, ale moim zdaniem dodaje dużo realizmu książce. Czytając "Testament Ariany" coraz bardziej wciągałam się w tą (nieco dramatyczną) historię, w której każdy z rodziny był przeciwny działaniom Anny. Nikt się od niej nie odwrócił, ale każdy chciał wbić jej małą szpileczkę zazdrości. Jak na złość, rodzina jest całkiem spora. Tylko ojciec przemykał bokiem niezauważony, nie żywiąc urazy do córki. Im bardziej stron ubywało, tym więcej chciałam wiedzieć. Najgorzej było na samym końcu, kiedy zostało tyle niedopowiedzeń, a stron zaledwie kilka. Już wtedy przeczuwałam, że tym razem nie dowiem się wszystkiego i moja cierpliwość zostanie wystawiona na próbę. Jak już wyżej wspomniałam, ostatecznie mnie to ucieszyło.
Jeśli szukacie książki o emocjach, walce o swoje marzeniach i niesnaskach rodzinnych - "Testament Ariany" jest dla Was. Mam wrażenie, że na papier zostało przelanych wiele prywatnych odczuć autorki, co tylko dodaje książce prawdziwości. To jedna z tych historii, które mogły lub mogą się zdarzyć na prawdę. Nie ma tu owijania w bawełnę i dziwnych zabiegów literackich. Powieść jest napisana językiem prostym, a emocje głównej bohaterki i innych postaci przedstawione są tak, byśmy łatwo mogli wczuć się w klimat i przeżywać szczęścia i dramaty razem z nimi. Uwielbiam książki obyczajowe napisane w ten sposób, dlatego z przyjemnością polecam "Testament Ariany". Koniecznie sięgnijcie także po "Ogród Lorenza". Nie dość, że przeczytacie dwie ciekawe książki, to jeszcze piękne oprawy graficzne będą zdobić Wasze biblioteczki.
W książce śledzimy losy Anny, która jako jedyna z rodziny niespodziewanie odziedziczyła spadek po zmarłej ciotce Arianie. To właśnie ona w ostatnich latach jej życia z przyjemnością umilała jej czas i tylko ona dbała o "starą wariatkę", jak zwykli mówić o niej pozostali członkowie rodziny. Ariana postanowiła odwdzięczyć się Annie i podarować jej swoją ogromną posiadłość, wraz ze spadkiem. I wszystko byłoby wspaniale, gdyby nie bunt męża spadkobierczyni, który był przeciwny przyjęcia schedy i zamieszkania w posiadłości. Czy małżonkom grozi rozwód? Niby prosta fabuła, ale przedstawiona w tak intrygujący sposób, że nie można się oderwać. Od razu mogę zdradzić, że zakończenie wskazuje na kolejną część, co na początku nieco mnie zirytowało, ale ostatecznie bardzo ucieszyło. Mam wrażenie i jednocześnie nadzieję, że za dwóch tomach się nie skończy, bo ta opowieść ma ogromny potencjał.
"- Jutro mogę przyjechać ciężarówką - dodał.Spojrzała szybko na Hugues'a, który skinął głową. Czując ulgę na myśl, że pozbędzie się tych zagracających dom staroci, poszła po dzbanek mrożonej herbaty i usiedli w salonie. - Jak ten bałagan stąd zniknie, łatwiej będzie pani na wszystko spojrzeć - oznajmił Francis z zadowoloną miną. - No, w każdym razie zatrzymała pani najładniejsze rzeczy! Za sekretarzyk z roletą, ten na górze, mógłbym dać pani dobrą cenę. Zamierza tu pani zamieszkać?- Chciałabym, ale mój mąż i syn musieliby się zgodzić. Nic specjalnie nie łączy ich z tym domem, który można uznać za zbyt duży, zniszczony i odosobniony. Ale ma historię, dość pasjonującą, i zapisała mi go w testamencie ciotka, do której byłam bardzo przywiązana.- Nie zawsze robimy to, co chcemy - stwierdził banalnie Francis."
Co mnie zaskoczyło w tej książce? Na pewno obecność Ariany. Nie spodziewałam się, że ją poznam i było to miłą niespodzianką. Dzięki temu poczułam większą więź ze starą ciotką i łatwiej było mi zrozumieć późniejsze zamiary Anny i oddanie woli ukochanej krewnej. Bardzo podobał mi się ten zabieg z pierwszym rozdziałem poświęconym relacji Anny z ciocią w czasie rzeczywistym. Przeważnie w książkach pokazane jest to jako wspomnienie, a tutaj wszystko było tak jak lubię. Niby takie oczywiste, ale moim zdaniem dodaje dużo realizmu książce. Czytając "Testament Ariany" coraz bardziej wciągałam się w tą (nieco dramatyczną) historię, w której każdy z rodziny był przeciwny działaniom Anny. Nikt się od niej nie odwrócił, ale każdy chciał wbić jej małą szpileczkę zazdrości. Jak na złość, rodzina jest całkiem spora. Tylko ojciec przemykał bokiem niezauważony, nie żywiąc urazy do córki. Im bardziej stron ubywało, tym więcej chciałam wiedzieć. Najgorzej było na samym końcu, kiedy zostało tyle niedopowiedzeń, a stron zaledwie kilka. Już wtedy przeczuwałam, że tym razem nie dowiem się wszystkiego i moja cierpliwość zostanie wystawiona na próbę. Jak już wyżej wspomniałam, ostatecznie mnie to ucieszyło.
Jeśli szukacie książki o emocjach, walce o swoje marzeniach i niesnaskach rodzinnych - "Testament Ariany" jest dla Was. Mam wrażenie, że na papier zostało przelanych wiele prywatnych odczuć autorki, co tylko dodaje książce prawdziwości. To jedna z tych historii, które mogły lub mogą się zdarzyć na prawdę. Nie ma tu owijania w bawełnę i dziwnych zabiegów literackich. Powieść jest napisana językiem prostym, a emocje głównej bohaterki i innych postaci przedstawione są tak, byśmy łatwo mogli wczuć się w klimat i przeżywać szczęścia i dramaty razem z nimi. Uwielbiam książki obyczajowe napisane w ten sposób, dlatego z przyjemnością polecam "Testament Ariany". Koniecznie sięgnijcie także po "Ogród Lorenza". Nie dość, że przeczytacie dwie ciekawe książki, to jeszcze piękne oprawy graficzne będą zdobić Wasze biblioteczki.
Ja przyznam się, że obecnie nie czytam książek. A jeśli czytam, to nieprzypadkowe. Nie wiem, jak to dokładnie wytłumaczyć :D
OdpowiedzUsuńJest to jedna z lepszych książek jakie czytałem w ostatnim czasie.
OdpowiedzUsuńCzy jest gdzieś druga część książki, żeby móc ją dokończyć? Jeśli tak to jak się nazywa i jak wygląda?
OdpowiedzUsuń