"Dorzuć mnie do prezentu" recenzja rewelacyjnego świątecznego romansu od Agnieszki Błażyńskiej.
Grudzień to idealny czas na recenzje świątecznych książek. Już od pierwszego dnia czuć tą wspaniałą i wyjątkową atmosferę, a dołożenie do niej powieści w klimacie świąt jest idealnym dodatkiem. Warto mieć na półce chociaż jedną taką książkę, by poczuć klimat nadchodzącego Bożego Narodzenia.
Im więcej czynisz dobra, tym bardziej ono się rozprzestrzenia.
Zbliżają się święta, ale gdy epidemia wywraca życie do góry nogami, nikt nie myśli o światełkach, prezentach i pierniczkach. Maja utknęła na kwarantannie, a jedyną osobą, do której może się odezwać przez drzwi, jest aspirant Sylwester. Andrzej próbuje zdobyć pracę marzeń, ale w międzyczasie oblewa egzamin na bycie ojcem. Perfekcjonistka Paulina nigdy nie pozwala sobie na słabości, przez co zapomniała, że najmilszych niespodzianek nie da się zaplanować.
Losy przypadkowych osób splatają się w opowieść o tym, że nawet jeżeli los nam nie sprzyja, zawsze trzeba mieć nadzieję. Jeden drobny gest może wywołać lawinę cudów, szczególnie w czasie, gdy chcemy się dzielić tym co najlepsze - sercem.
To zabawne, ale kiedy trafiliśmy z synem na kolejną kwarantannę (na szczęście już koniec), rozmawialiśmy o tym, by tylko nie mieć jej w czasie świąt. Dziś czytam książkę, w której jednej z bohaterek przytrafiła się właśnie taka sytuacja.
"Dorzuć mnie do prezentu" zachwyciła mnie niesamowicie. W końcu książka świąteczna, w której mamy święta! I to przez całą książkę, a nie jedynie w małym wątku na końcu. Właśnie o to mi chodziło, kiedy pisałam w poprzednich recenzjach, że trochę mało klimatu, w powieściach świątecznych. Tutaj otrzymałam wystarczającą dawkę i jestem w pełni usatysfakcjonowana.
Książka jest rewelacyjna. Autorka sprawnie i lekko posługuje się piórem, żongluje humorem i kiedy trzeba, potrafi wpleść w historię poważny przekaz. Fabuła osadzona jest tu i teraz, jakby Agnieszka Błażyńska pisała ten romans conajmniej wczoraj. Każda sytuacja jest bardzo na czasie, a szczególnie te dotyczące kwarantanny związanej z pandemią koronawirusa. Nie każdy z bohaterów jest nią dotknięty, ale każdy w jakiś sposób ma styczność z pokłosiem pandemii.
Najbardziej ze wszystkich polubiłam Maję zarażoną koronawirusem i zesłaną na długą kwarantannę i jej relację ze sprawdzającym ją policjantem Sylwestrem. Dawno się tak nie śmiałam podczas czytania. Ich rozmowy to niesamowity popis sarkazmu i czarnego humoru, które uwielbiam.
"(...) No i ten ból! O Boże, chyba jeszcze nigdy mnie tak nie bolało! W południe do bólu gardła doszedł ból mięśni i takie ogólne rozbicie. Sylwester przyszedł jak zwykle koło drugiej i zadzwonił, żebym do niego pomachała. Jezu, jakie to romantyczne, facet przychodzi codziennie, żeby zobaczyć mnie w oknie! Romeo już po jednej takiej sesji chciał się z Julią żenić i był pewien, że to miłość jego życia, a pan aspirant chyba czeka, aż włosy urosną mi tak długie, że będzie mógł się po nich wspiąć na ósme piętro. Właśnie coś takiego musiałam powiedzieć biednemu policjantowi, słabo pamiętam przez ten ból, który łamie mi każdą kość i każdy mięsień. (...)"
Nie obraziłabym się gdyby cała książka była utrzymana w tej humorystycznej tonacji, a także skupiła się tylko na Maji i Sylwestrze. W tle mamy jednak również kilka innych interesujących osób jak zorganizowana Paulina, zapatrzony w siebie Andrzej i jego syn Borys. Koleżanka Borysa Natalia, i amerykanin Tom. Nie są to osoby zupełnie sobie obce i wiele z nich łączy relacja mniej lub bardziej koleżeńska. Dzięki temu, że jedną sytuację możemy zobaczyć z perspektywy kilku postaci, historia wydaje się jeszcze bardziej interesująca.
Jeśli szukacie powieści obyczajowej z dodatkiem romansu osadzonej w grudniowej tematyce, koniecznie sięgnijcie po lekturę "Dorzuć mnie do prezentu" Agnieszki Błażyńskiej. Dawno się tak dobrze nie bawiłam podczas czytania i z pewnością będę POLECAĆ i REKOMENDOWAĆ tą pozycję czytelniczą dalej. Przeczytajcie ją, będziecie zachwyceni.
Świąteczny romans.... Nie ma nic lepszego na jesienne czy zimowe wieczory.
OdpowiedzUsuń