Pierwsza krew została przelana, teraz już nic nie powstrzyma zagłady. Wyrwane języki, ciała posypane solą i rany, których nie ma. To tylko niektóre z makabrycznych zdarzeń, jakie znajdziecie w tej książce.
To, co przeżyliśmy w dzieciństwie, zostaje w nas najgłębiej. Zwłaszcza strach...
W mroźną zimową noc na przedmieściach Paryża znany przestępca zostaje spalony we własnym mieszkaniu. Zbrodnia nie przypomina jednak mafijnych porachunków. Eva Svarta rozpoczyna niełatwe śledztwo mając do dyspozycji tylko kilka mętnych poszlak. Tymczasem przeszłość upomina się o swoje. Ogarnięta obsesją odnalezienia zabójcy swojej matki i siostry bliźniaczki policjantka musi znów stanąć twarzą w twarz z potwornością, którą trudno sobie nawet wyobrazić.
Czy Evie uda się rozwikłać zagadkę tajemniczej śmierci w płomieniach? Kim jest człowiek, który zamordował jej rodzinę?
Na początku był chaos...
Przyznam szczerze, początek nie był dla mnie przyjemny w odbiorze. Wkradł się tam lekki chaos. Myślałam, że akcja znów zacznie się od pierwszej strony i będzie, niczym pendolino, pędzić do ostatniej. Tym razem musiałam uzbroić się w cierpliwość. Sire postanowił przetrzymać trochę czytelnika i wzbudzić jego ciekawość przedstawiając powoli losy bohaterów i cofając się w historii do wydarzeń sprzed dwudziestu pięciu laty, kiedy piątka młodych studentów zaczęła "bawić się" w magię. W tym thrillerze mamy więc akcję prowadzoną dwutorowo, w czasie obecnym i w przeszłości. Całość ma ponad 470 stron, a prawdziwą akcję dostajemy koło 70 strony. To wystarczy. Dopiero wtedy można zrozumieć do czego dąży fabuła powieści.
Pierwsza krew została wylana, teraz już nic nie zatrzyma zagłady...
Tym razem Eva Svarta musi odnaleźć się w tajemniczej sprawie zamordowanego i spalonego gangstera. Ciężko jej się jednak skupić, ponieważ przeszłość ciągnie się za nią nieubłaganie. Jak wiemy z pierwszej części, Eva była świadkiem morderstwa swojej matki i siostry bliźniaczki. Miała wtedy zaledwie 6 lat i to makabryczne wydarzenie, a raczej brak ukarania sprawcy, ciągnie się za nią do dziś. Francuska detektyw ogarnięta obsesją znalezienia zabójcy, prowadzi swoje własne śledztwo, nawet w godzinach pracy. Reszta jednostki przymyka na to oko. Główną sprawą tej książki jest jednak co innego. Baron narkotykowy nie jest jedyną osobą spaloną we własnym domu. Całość podszyta jest okultyzmem i dziwną energią, która wyziewa ze zwłok. Czerwona magia roznosi się po kartach powieści, niczym najgorszy demon. W pewnym momencie przejmuje ją całą i wtedy właśnie powinniśmy zacząć się bać.
Tymczasem w Tuluzie.
Komendant Alexandre, z którym Eva Svarta nawiązała głębszą znajomość podczas śledztwa prowadzonego dwa lata temu (czyli "Gorączka i krew") również zmaga się z demonami przeszłości. Mimo upływu czasu, nie może zapomnieć o niesfornej albinosce, która skradła jego serce. Ponownie łączy ich sprawa mafioza, który, jak się okazało, na studiach przynależał do dziwnej sekty złożonej z kilku osób. Wszyscy powoli giną. Para detektywów musi zapobiec makabrycznym zbrodnią, za którymi stoi coś więcej niż człowiek.
"Zimowy wiatr dmie przez park. Pył szronu lśni na marmurowych posągach. Księżyc wypływa spośród chmur, rzucając lodowate promienie przez okna pałacyku. Pokoje są puste. Zanurzone w niebieskim półcieniu. A jednak w tym domu, w tej ciszy, w tym bezruchu mebli i dekoracji jest jakaś obecność. Jego spokojny krok na parkietach egzotycznego drewna. Zjawił się po Madeleine, tylko że Madeleine już tu nie ma..."
Ja też mam dziwne sny...
Pierwszy raz fabuła książki, którą czytam wyszła poza jej strony. Niczym Alexandre i Eva ja również zaczęłam mieć dziwne sny. Zaczęłam nawet zastanawiać się, czy nie za bardzo wczułam się w fabułę. W nocy miałam wrażenie, że ktoś siedzi na fotelu stojącym obok mojego łóżka. Oby to tylko przypadek... Nie bójcie się jednak o mnie, ponieważ wszyscy, którzy mnie znają od dawna wiedzą, że z moich snów można by napisać niezłą książkę. Długie, złożone, nie raz nawet z fabułą! Nigdy jednak nie sprawiają, że budzę się zlana potem. Uznaję to więc za bujną wyobraźnię. Kiedyś nawet słyszałam teorię, że takie sny mają tylko inteligentni ludzie. Sami więc widzicie (żart).
Czy polecam książkę "Pierwsza krew"?
Jeśli lubicie sprawy, które wykraczają ponad ludzki umysł i nie da się ich logicznie wytłumaczyć. Sprawy okraszone metafizycznością, to polecam wam ten thriller. Znajdziecie tu makabryczne zbrodnie, wartką akcję, wątek obyczajowy i śledztwo prowadzone trochę poza prawem. Wszystko to w zaśnieżonej Francji przyprawiającej o sztywnienie palców z zimna. Kolejny raz Eva Svarta i Alexandre Vauvert udowadniają, że nie są tacy jak inni. Ta dwójka nosi w sobie pewien dar, który pozwala im widzieć o wiele więcej, niż może zobaczyć zwykły człowiek. Nie myślcie jednak, że książkę można zakwalifikować przez to do gatunku fantastyki. Mamy tutaj świat realny okraszony pewnymi sprawami, wykraczającymi ponad ludzki umysł. Przypomina mi to nieco horror Artura Urbanowicza "Gałęziste".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz