Czasem warto pójść w stronę przeczucia, bo jeśli zostawimy sprawę samej sobie, może skończyć się tragicznie.
Wiecie dlaczego warto czytać książki? Bo można natknąć się na takie perełki jak ta. Nie ma tu wartkiej akcji, rozlewu krwi, ani gorących romansów. Jest za to coś więcej - przesłanie, które pobudza emocje i wzrusza. Historia przyjaźni i przeczucia, które nie zawiodło. Taka właśnie jest powieść obyczajowa "Tam, gdzie milczą róże" i już teraz serdecznie zapraszam na jej recenzję. Mam nadzieję, że poczujecie emocje jakie ze mnie wypływają, ponieważ jest ich całkiem sporo.
Tylko przyjaźń pozwoli ci uwierzyć, że wszystko jest możliwe.
Na pierwszy rzut oka Anastazję i Jagodę różni tak wiele, że ich przyjaźń może wydawać się nierealna. Ta pierwsza to przytłoczona domową rutyną matka dwóch chłopców, ta druga - pewna siebie, zawsze uśmiechnięta kobieta sukcesu. Kiedy pewnego dnia Jagoda po prostu znika jak kamień w wodę, przyjaciółka postanawia podążyć jej śladami na drugi koniec Polski. wkrótce odkryje, że to, co wyglądało na idealne życie, było jedynie sprawnie rozgrywanym spektaklem, a za maską z wyrysowanym szerokim uśmiechem schowana jest twarz opuchnięta od łez...
"Tam, gdzie milczą róże" to poruszająca, pełna emocji historia o sile kobiecej przyjaźni, która sprawia, że z każdego życiowego zakrętu można wyjść na prostą.
Natężenie emocji zawarte w tej książce jest bliskie czerwonej linii na skali. To mocna i mądra pozycja literacka napisana rozsądnie i z głową. Mam wrażenie, że autorka sama kiedyś doświadczyła przemocy psychicznej i doskonale wie jak ugryźć temat, a jeśli jej nie dotknęła, musiała zrobić wcześniej bardzo solidne rozeznanie, bo nie jest to łatwy temat.
Przemoc psychiczna ze strony mężczyzny potrafi zniszczyć kobietę. Oczywiście jesteśmy silne i jeśli uda nam się wyjść z piekła, pozbieramy się, jednak rana na sercu i duszy zostaje na zawsze. Do końca życia z tyłu głowy ma się osłabione poczucie własnej wartości i mimo życiowych sukcesów, cały czas pragnie się być docenianym, ponieważ w związku zostało to kompletnie zniszczone.
"Gdy patrzę w lustro, widzę kogoś, kogo nie mogę znieść. Nie lubię siebie i nie wierzę, że mój los może być lepszy. Dałam sobie wmówić, że tak naprawdę moje życie jest dobre, ale to ja go nie doceniam. I w takich chwilach przypominam sobie słowa mojego byłego. Teraz oddałabym wszystko, żeby mieć obok siebie kogoś, kto poświęci mi czas i uwagę."
Właśnie tego doświadczają główne bohaterki Anastazja i Jagoda. To dwie kobiety, które mają wszystko, ale w głębi tego "wszystkiego" gdzieś tam pojawia się pleśń, która zaczyna rozchodzić się na większą przestrzeń. Kobiety pracują razem i pewnego dnia zaprzyjaźniają się ze sobą. Niestety nie na tyle, by porozmawiać o problemach. Kiedy Jagoda znika bez słowa, Anastazja jednak ma pewne przeczucie, tak silne, że postanawia zawalczyć o jego realizację i tą przyjaźń. Mimo codziennej uległości mężowi, nagle nie boi się stawić czoła życiu i wyrusza w samotną podróż na drugi koniec Polski, by chociaż sprawdzić, czy z Jagodą wszystko jest dobrze.
Jestem zachwycona tą książką. To potężny ładunek emocjonalny i książka, która otwiera oczy. Wnioskuję, że trzeba mieć oczy otwarte na problemy innych, ale również samemu nie dusić ich w sobie. Warto mieć kogoś, komu możemy ufać i zwierzyć się w trudnych chwilach, bo czasem ta osoba może okazać się naszym aniołem stróżem. Książka "Tam, gdzie milczą róże" Pauli Er zdobywa u mnie 10/10.
Ciekawa pozycja. Trochę nie mój styl, ale myślę, że by mnie wciągnęła.
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie poruszające książki. Wolę przeżywać takie emocje dzięki ksiażkom, a nie prywatnym dramatom :D
OdpowiedzUsuń