Pojęcie książki z gatunku
thrillera nie jest mi obce i bardzo lubię ten gatunek książek. Za każdym razem z nutką ekscytacji otwieram kolejną książkę, ponieważ nigdy nie wiem czego się spodziewać. Jak będzie w przypadku książki "Ostanie zlecenie"? Przekonajmy się wspólnie.
Zdrada to tylko kwestia czasu.
Okoliczności.
Starań.
A ty, jak bardzo jesteś pewna swojego partnera?
Dominika jest zawodową uwodzicielką. Żaden mężczyzna nie potrafi się jej oprzeć. Sukces mierzy pozwami rozwodowymi i rozbitymi małżeństwami.
Kiedy otrzymuje zlecenie zniszczenia idealnego związku malarki Anny i jej męża Roberta, staje się jeszcze bardziej bezwzględna. W końcu jej nikt nie odmawia. Nigdy.
Jednak to, co miało być zadaniem jednym z wielu, okazuje się intrygą utkaną z kłamstw i manipulacji. A pewnej siebie uwodzicielce z każdym spojrzeniem, dotykiem i słowem sytuacja coraz bardziej wymyka się spod kontroli.
Do tej pory każde zlecenie było jej sukcesem, ostatnie może ją zrujnować.
Zniewalający kobiecy thriller. Nieoczywisty, hipnotyzujący, nieprzewidywalny...
Zachęcona powyższym opisem sięgnęłam pełna emocji po książkę Katarzyny Wilk. Książkę mimo ponad 390 stron, przeczytałam dosyć szybko. Oczekiwałam thrillera z wątkami erotycznymi pełnego napięcia i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Otrzymałam tylko to ostatnie. Niestety nie urzekła mnie ta historia, a szkoda bo potencjał był.
Książka nie jest zła, ale fabuła jest zbyt poszatkowana. Otrzymujemy kilka wątków, które pojawiają się nagle bez żadnego ostrzeżenia i zapowiedzi. Jakby autorka wymyślała je w trakcie historii. Niektóre wątki są niepotrzebnie przeciągnięte jak np. wizyta Dominiki w salonie kosmetycznym. Mamy też nieco groteskowe momenty jak wizyta Roberta i Dominiki u wuja Leona.
Trudno mi przez to ocenić ten thriller. Zastanawiałam się nawet czy pisać tą recenzję, ale uznałam, że zawsze muszę być szczera i powinnam recenzować nie tylko te dobre książki, ale także te słabsze.
Główna bohaterka Dominika pracuje w agencji detektywistycznej zajmującej się rozbijaniem małżeństw. Jej wspólnikiem jest Jan - szef klubu Fighter. Z drugiej strony mamy Annę, która zleca uwiedzenie własnego męża Roberta, ponieważ kocha go tak bardzo, że ma już tego dosyć. W tle widzimy także trenera fitness Anny, Sylwię, która nie do końca wiem kim jest i kilku pobocznych bohaterów jak np. siostra Anny - Zuzanna. Zadaniem Dominiki jest uwiedzenie Roberta, ale idzie to wyjątkowo opornie.
Podsumujmy. Nie ma w tej książce ani thrillera, ani erotyzmu. To powieść obyczajowa z jednym momentem grozy, ale nadal przedstawionym w sposób tak lekki, że nie da się odczuć napięcia. Poza tym fabuła niczym nie wyróżnia się na tle innych obyczajówek niestety. Postać Dominiki także jest skonstruowana w sposób, który może drażnić. Aż przypomniał mi się cytat ze słynnego filmu "Kogel Mogel" - "Tu jest jakby luksusowo" i tak właśnie należy oceniać główną bohaterkę - jest jakby luksusowa, ale w głębi duszy dosyć zagubiona, ponieważ cały czas oczekuje atencji i zainteresowania swoją osobą.
"Dominika Werner uważała, że w kontaktach z kobietami mężczyźni realizują dwa instynkty, popęd płciowy oraz instynkt zdobywcy (dlatego jedną z najskuteczniejszych metod uwiedzenia mężczyzny jest pozwolenie na uwiedzenie siebie). Jeśli prawdą jest, że w człowieku istnieją dwa przeciwstawne popędy, popęd życia i śmierci, to, uwodząc kobietę, mężczyzna realizuje jeden i drugi. Z jednej strony podąża za swoim libido, życiową siłą, z drugiej zaś wystawia się na śmierć. Każdy podbój oznacza bowiem walkę, a ta niesie ze sobą ryzyko porażki i ryzyko śmierci. Uwodząc kobietę, mężczyzna podświadomie pragnie napotkać trudności - pragnie kobiet, o które musi stoczyć walkę, bez względu na to, czy będzie to walka z jej oporem, czy jej facetem. Mężczyzna jest myśliwym, dlatego kobieta, która chce go zdobyć, powinna stać się zwierzyną."
Jak zawsze muszę też zwrócić uwagę na okładkę, która na tle kiepskiej fabuły wypada bardzo pozytywnie. Nietypowa matowa szarość i czerwony tytuł, przyciągają oko. Czytelnik mając tą książkę w rękach, z pewnością zastanowi się do jakiego gatunku literackiego ma ją przykleić. I to jest fajne, ponieważ okładka (moim zdaniem) nie powinna być oczywista. Okładkę zaliczam więc do bardzo udanych.
Przykro mi, ale mnie nie ujęła historia uwodzicielki Dominiki, nie oznacza to jednak, że nie polecam książki. Uważam, że każdy powinien przekonać się na własnej skórze, jakie będą jego odczucia dotyczące danej pozycji książkowej, ponieważ gustów czytelniczych jest wiele. Dlatego jeśli macie ochotę na wariację na temat thrillera, sięgnijcie po "Ostatnie zlecenie" i sprawdźcie sami, jakie będą wasze wrażenia.
Lubię tego typu książki. Mają coś w sobie.
OdpowiedzUsuńTo zdecydowanie coś dla mnie :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie książka na któryś z jesiennych wieczorów.
OdpowiedzUsuń