Recenzja książki "W butach Valerii" zekranizowanej jako serial przez Netflix.
Nie pierwszy raz czytam książkę, która ma swój odpowiednik jako serial. Po raz pierwszy jednak mam tak wielką ochotę od razu usiąść do telewizora, włączyć Netflixa i zobaczyć jak świat papierowy przenosi się na ekran i jak wyglądają ci gorący mężczyźni, którzy rozgrzewali atmosferę przez całą książkę.
Gorący Madryt, babskie pogaduchy przy winie i zmysłowy seks. Wejdź w buty Valerii i odkryj siłę kobiecej przyjaźni.
Kiedy twój wydawca czeka na kolejny bestseller, a ty kompletnie nie masz weny twórczej, jest kiepsko. Jeśli dodasz do tego sześcioletnie małżeństwo z facetem, który od dawna nie ma ochoty na seks, można powiedzieć, że robi się naprawdę fatalnie... Ale od czego są przyjaciółki! Lola, Carmen i Nerea zadbają o to, żebyś wiedziała, jak czerpać z życia pełnymi garściami.
Valeria przechodzi kryzys w każdej sferze życia. Może jednak liczyć na wsparcie najbliższych koleżanek. Pewnego wieczoru na horyzoncie pojawia się także przystojny Victor, który doda szaremu życiu Valerii barw i... zapewni namiętne uniesienia. "W butach Valerii" to uwodzicielska i pełna humoru opowieść o czterech kobietach i ich miłosnych podbojach na tle słonecznego Madrytu.
Ostatnimi czasy sporo u mnie w domu hiszpańskich klimatów. Seriale "Dom z Papieru" i "Uwięzione" niesamowicie mnie wciągnęły, a język hiszpański zaintrygował. Teraz za mną powieść romantyczna także pochodząca z gorącej Hiszpanii i znów zachwyt. A na to wszystko przede mną serial. Uff... emocje rosną z każdą chwilą.
Kilka ostatnich recenzji nie było przychylnych. Książki nie robiły na mnie wielkiego wrażenia, czytałam i zapominałam o nich. Inni na moim miejscu pewnie odkładaliby książki w połowie, ale ja jakoś nigdy nie mogę przerwać powieści, nawet jeśli jest kiepska. Wydaje mi się, że czytając całą oddaję autorowi małą przysługę. W końcu ktoś najpierw spędził wiele godzin pisząc książkę, więc ja chciałabym mu podziękować chociaż w taki sposób, że ją skończę, nawet jeśli mnie nie urzekła.
W końcu jednak trafiłam na perełkę, która chwyciła moją papierową część serca. 436 stron, które wciągają, wywołują emocje i wchłaniają czytelnika. Jestem zachwycona tą książką i cieszę się, że wpadła w moje ręce.
Jeśli oglądaliście kiedyś kultowy serial "Sex w wielkim mieście" to możecie wyobrazić sobie akcję książki o Valerii i jej szalonych przyjaciółkach. Klimatem wiele od siebie nie odbiegają i za to pierwszy plus.
Cztery przyjaciółki Valeria, Lola, Carmen i Nerea - to właśnie ich losy tworzą fabułę książki "W butach Valerii". Narratorką jest oczywiście Valeria, która chwilowo ma blokadę pisarską, a jej mąż jeszcze gorszą - łóżkową. Każda z dziewczyn ma swoje wzloty i upadki, ale zawsze trzymają się razem i mogą na siebie liczyć. Takie grono przyjaciółek to marzenie każdej kobiety. Jeśli posiadacie ową gromadkę, to jesteście szczęściarami. W tle tej historii pojawia się też kilku przystojniaków, którzy mają nie tylko w sporo mięśniach, ale i w głowie.
"Spojrzałam na Lolę. Wyglądała świetnie, jak zwykle. Nie mam pojęcia, jak udaje jej się zawsze wyglądać tak seksownie, z tymi gęstymi włosami w czekoladowym kolorze i czerwonymi ustami. Jestem kobietą heteroseksualną, a mimo to zdarzają się dni, kiedy Lola wydaje mi się po prostu zniewalająca. Ledwie rok wcześniej ja też byłam jedną z tych kobietek-kokietek, które dbają o to, by zawsze pokazywać najbardziej nieskazitelną wersję siebie. Ale teraz... W sumie wystarczyło na mnie spojrzeć. Wyglądałam jak Fragles."
Bardzo podoba mi się postać Valerii. Jest nieco roztargniona, ale jej życie jest ustatkowane... przynajmniej chwilowo, dopóki nie wkroczy w nie tajemniczy Victor. Dziewczyna jest świetną narratorką i chwilami czułam się jakbym to ja sama nią była. Dziwne, bo mamy niewiele wspólnego. Drugą postacią, która mnie zaintrygowała do Nerea, współczesna dama, która nie owija w bawełnę i mimo zewnętrznego dystansu i chłodu, ma w sobie sporo ciepła. Lola i Carmen to wariatki jakich świat potrzebuje. Szczególnie konflikt Carmen z szefem. Nie mam pojęcia o co im poszło, ale każda scena z nimi była beczką śmiechu. Bosko! Co do panów. Adrian mnie wkurzał. Zamiast przycisnąć żonę do ściany, on zachowywał się jak ślamazara, widząc tylko czubek własnego nosa. Jego odzywki do Valerii wzbudzały mój gniew. Za to Victor wydawał mi się jakiś za słodki, było w nim coś podejrzanego. Nie mogę doczekać się kolejnej części książki, by dowiedzieć się o nim dużo więcej (o ile się tam pojawi).
Fabuła nie nuży, a ekscytuje. Na zmianę widzimy losy każdej z dziewczyn, ale nie ma w tym schematu. Dlatego ani chwilę nie mamy momentu na oddech. Pędzimy z bohaterkami przez ich szalone losy i cały czas rozwiązujemy mniejsze, lub większe życiowe problemy. Czytając wpadamy w prawdziwy hiszpański wir babskiego świata i to jest w tym wszystkim najlepsze.
Jeśli szukacie lekkiej babskiej pozycji na samotne wieczory. Takiej, która pobudzi wyobraźnię, wywoła uśmiech na twarzy i przede wszystkim zaintryguje - koniecznie zajrzyjcie na półki księgarni po powieść romantyczną z wątkami erotycznymi Elisabet Benavent. To pozycja typowo babska i tylko baby zrozumieją jej przekaz.
Ja jestem oczarowana i jedyne co mi nie pasuje to okładka. Wydaje mi się, że przy tak fajnej i kobiecej propozycji, lepiej pasowałaby inna kolorystyka i czcionka. Grafika nóg także mogłaby być bardziej dopracowana. Widziałam w sieci, że książka ma także białą wersję okładki i tamta podoba mi się bardziej. Wiem też, że w Hiszpanii została wydana cała seria o przygodach Valerii i mam nadzieję, że szybko dotrze do Polski.
Kojarzę ten serial i na pewno też sięgnę po książkę.
OdpowiedzUsuńCzytam pozycje podobne jak ta. Na pewno mają one w sobie coś wyjątkowego.
OdpowiedzUsuń